Ech...opisałam chyba wszystkie miejsca, w których przebywałam - dłużej lub krócej - na magicznej Krecie...
Czas zacząć przymierzać się do nowych miejsc...oczywiście na mojej ulubionej wyspie...
Jako, że generalnie mam awersję do planowania - praktykuję "przymiarki do planów";)
Z planami - wiadomo jak bywa.
Nie określam też docelowo - że to będzie przyszły rok. Bo nie wiem, czy będzie. Wiem tylko tyle, że muszę tam wrócić - choćby jedynie na miesiąc...w danym roku ;)
Co dalej w takim razie z blogiem?
Tak sobie myślę i myślę...chciałabym odwiedzić te wszystkie miejsca, do których nie dane mi było tej pory zajrzeć, ucząc się ich "wirtualnie", "jeżdżąc palcem po mapie" - jak będzie trzeba (albo mnie "przyciśnie" :) ) i zgłębiając wszelkie możliwe wiadomości...mam również ambicję - już teraz całkiem na poważnie - nauczyć się greckiego, tak abym mogła na bieżąco śledzić to co dzieje się na wyspie...możliwości są, brakuje "języka"...
Mam więc nadzieję, że blog będzie sobie dalej "żył" a ja dołożę wszelkich starań żeby to nie była wegetacja, ale życie na pełnym gazie...cokolwiek to znaczy ;))
w sumie to sama się sobie dziwię, że jeszcze chce mi się bawić w to całe blogowanie... ;)
No to do następnego... :-) ***
Jak na razie - dla mnie to fajna zabawa, ale i sposób na życie. Nie chodzi mi tu o zarabianie pieniędzy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń"Życie na pełnym gazie" to dobry pomysł i tak trzeba trzymać pozdrowienia
OdpowiedzUsuńPierwszy raz do Ciebie trafiłam więc nie do końca jestem zaznajomiona z historią bloga - mieszkałaś na Krecie? Czy odwiedziłaś ją w trakcie wakacji? Ja sama zakochałam się w jednej z greckich wysp, troszkę mniejszej ale niemniej urokliwej ;) I też planuję nauczyć się greckiego, chociaż podstaw ale zapewne wiesz, że czytanie i pisanie to wyższa szkoła jazdy, dla mnie ich pismo jest magiczne i myślę, że minie kupa czasu nim mi się uda je ogarnąć. Ale komunikowanie się w tym języku nie jest aż tak straszne jak się wydaje ;)
OdpowiedzUsuńspędziłam cztery letnie sezony na Krecie, głównie pracując...ostatni sezon był taki bardziej luźny, głównie jednak z tego powodu, że ciężko było o pracę i ciężko było potem tą pracę utrzymać...obiecałam sobie, że nigdy więcej pracy w Grecji, ale...no właśnie;) trochę się "łamię" z tym nigdy;)))
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń