Kreta, wyspa wśród morskiej rzucona otchłani,
Żyzna, pełna uroków - a siedzą tam na niej
Roje luda, a liczy dziewięćdziesiąt grodów.
Moc tam różnego szczepu i mowy narodów.
Są Achaje, Kydony, Dory bujnogrzywe,
Pelazgi, toż Kreteńcy, tubylcy właściwe.
Na wyspie jest gród Knossos, wielki i stołeczny,
Gdzie lat dziewiątek władal Minos (...)
Odyseja, pieśń XIX

26 lutego 2012

Znowu się tłumaczę...;)

Drzewka oliwkowe w drodze z Koutouloufari do Hersonissos (widok w kierunku Stalidy i Malii)


Ponieważ ostatnimi czasy cierpię na brak natchnienia, co w wolnym tłumaczeniu znaczy mniej więcej "nadmiar" lenistwa spowodowanego zimą i wszystkim co się z nią wiąże ;) - nieco odpuściłam sobie mojego bloga...ale powoli zacznie się to zmieniać...mam nadzieję;) 

Wieści z Krety jakie do mnie docierają nie są optymistyczne, niestety... i bynajmniej nie chodzi tylko o pogodę...bardzo trudno jest o pracę (nawet na tzw. zmywakach)... dużo lokali jest pozamykanych i do wynajęcia...Niemniej jednak nadal pozostaję optymistką - jeśli chodzi o turystów...mam nadzieję, że nie zapomną oni o Grecji a zwłaszcza o tej cudownej wyspie, która dała początek najstarszej i największej cywilizacji europejskiej...I o tej właśnie cywilizacji napiszę w następnym poście...albo i paru postach  ;) 

Póki co, zmagam się z zimowym lenistwem zwanym czasem "zimową depresją";)) i przywołuję te wszystkie ciepłe wspomnienia z pobytu na Krecie...Trzymajcie się ludziska, byle do wiosny! a najlepiej do lata! ;)

Zachód słońca w Malii

07 lutego 2012

Mój "wierny przyjaciel" i nasza "ścieżka rowerowa" ;)

Malia, niedaleko stanowiska archeologicznego z pałacem
Rower pokochałam na dobre w nieco kuriozalnej sytuacji. Zostałam jak gdyby zmuszona do używania tego środka transportu aby dostać się do pracy...mieszkałam w Stalidzie a pracowałam w Koutouloufari (cudowna miejscowość nieco powyżej Hersonissos)...działo się to w 2008 roku...Od tamtej pory zapałałam bezgraniczną "miłością" do dwóch kółek na tyle, że nie wyobrażałam sobie pobytu na Krecie bez roweru...no i zamiast pożyczać postanowiłam mieć swój własny...Nie pytajcie ile zapłaciłam za tego "staruszka" na zdjęciu, bo sama doszłam do wniosku, że jestem niespełna rozumu płacąc taką kwotę za rower, który wymagał notorycznych "usprawnień"...;)) Niemniej jednak - co muszę przyznać - współpracowało nam się całkiem nieźle...I całkiem za nim tęsknię...oddałam go w dobre (mam nadzieję;)) ręce i czasem podpytuję jak się sprawuje...odpowiedź jak dotąd zadowalająca;))

Jeszcze Stalida...w drodze do Hersonissos

Jak wyżej...generalnie jeździłam tymi bocznymi drogami aczkolwiek zdarzało się, że jak chciałam przyśpieszyć powrót do domku to gnałam główną...adrenalinka murowana - zwłaszcza nocną porą z uwagi na fakt, że dosyć często są niespodziewane "awarie" ulicznych latarni...;))...
Również pomiędzy Stalidą a Hersonissos...bardzo fajny punkt widokowy na Stalidę...
Widok na Stalidę z mojej "ścieżki rowerowej" ;)

:-)


To już przed Hersonissos...
Superowy zjazd...najlepiej nie dawać po hamulcach...;)) niemniej jednak też jeszcze nie to samo co zjazd z Koutouloufari...;) (o Koutouloufari już niedługo;)) Natomiast "wjazd" pod górkę w drodze powrotnej stanowił niezłe wyzwanie...na początku robiłam w połowie przerwę, ale z czasem zaczęłam górkę pokonywać już płynnie...;))
 :-)
I samo Hersonissos...dla mnie osobiście lekki hardcore - jeśli chodzi o jazdę na rowerku;)) ...nie mam dobrych zdjęć samej głównej ulicy ale może to i lepiej...;)) na początku byłam tak przerażona, że próbowałam prowadzić rower po chodniku (co większość bojaźliwych turystów notorycznie uskutecznia;)) ...po pierwszej próbie stwierdziłam, że to nie ma sensu i zaczęłam "poruszać się" po ulicy tak jak trzeba...heh;) nie ukrywam, że miałam stracha...pod koniec sezonu niektórzy stwierdzili, że jestem wariatka...zwrócili mi uwagę, że na tej ulicy raczej nie powinno się uskuteczniać slalomu ;) bo może się to źle skończyć...ja powiem tak: autka za mną i przede mną to pikuś...najgorsze są te poparkowane przy chodnikach z iście grecką fantazją(jak również skuterki wyskakujące znienacka z bocznej uliczki, których nie sposób zobaczyć bo "zaparkowane" autko zasłania;))...nigdy nie wiesz, czy autko które na pierwszy rzut oka wygląda na puste nie zaskoczy cię otwierającymi się znienacka drzwiami...i dobrze w takim wypadku nie jechać zbyt blisko;)) Na szczęście w moim wypadku obyło się bez nieszczęść...nie licząc uszkodzonego siodełka i paru rysek na kadłubie gdy jakiś maniak szalonego parkowania dupnął mój rower przed sklepem...;)) Potem byłam już ostrożniejsza z wyborem miejsca parkowania...;))

I jeszcze moja ulubiona ulica...do jazdy ;))
A tu na koniec jeszcze Malia...Do Malii, Hersonissos, Koutouloufari wrócę wkrótce z osobnymi postami...;)

No to na razie ***

01 lutego 2012

Zima na Krecie...

Niestety nie posiadam własnego filmu z okresu zimowego na mojej ukochanej wyspie - zamieszczam więc udostępniony przez kogoś innego...filmik z 2010 roku, niemniej jednak z tego co mi wiadomo zimy na Krecie wyglądają mniej więcej podobnie każdego roku...najczęściej bardzo wieje, często pada i jest bardzo duża wilgotność powietrza co sprawia, że chłód odczuwany jest znacznie dotkliwiej niż np. w Polsce...Wielkie, sztormowe fale dewastują wybrzeże... Dzisiaj dostałam informację, że obecnie na Krecie jest jakieś 4 stopnie - na tamtejsze warunki to bardzo zimno...Niemniej jednak i tak tęsknię niesamowicie...:) 



***